Misiek - epizod 4

Zrozumieć kobiecość

Zapadał zmierzch.

Kwadrans wcześniej zakończyłem lekturę „Madame”, ale wciąż leżałem w betach, przygnieciony smutną refleksją o posmaku etycznym. Owa refleksja nie była mi obca; zwykle podobnie się czuję po projekcjach większości szlagierów kina europejskiego – całkiem jak wieloryb wyrzucony na mieliznę.

Zresztą, zawsze miewam chandrę, kiedy uzmysławiam sobie, że fakt, iż dobro jest ideą wyczuwalną intuicyjnie, o niczym jeszcze nie przesądza, gdyż każdy z ludzi widzi je poprzez okulary o zupełnie innej rozdzielczości. W efekcie to, co dla jednych już moralne, słuszne i godne naśladowania, dla innych wciąż jeszcze nieakceptowalne, brudne i plugawe. Właśnie za takie miewam czasem postępowanie bohaterów wspomnianych dzieł. Dlaczego? Bo nie mam pewności, czy relatywizm etyczny dzielący kłamstwa na dobre i złe, nie jest aby żałosną satyrą moralności.

Właśnie wtedy, podczas tych grypiano-wielorybich rozmyślań o etyce, przyszła mi do głowy, jak na mój ówczesny stan, niesłychanie odkrywcza myśl: wszyscy patrzymy na świat przez własne okulary! Dumny ze swojej przenikliwości, wspomniałem konkluzję rozmowy z Larysą i poszedłem o krok dalej: Czy aby nie właśnie dlatego nie potrafię zrozumieć kobiet?

Olśnienie przyszło w sekundę później.

Z wrażenia aż usiadłem.

Ależ tak!
Przez pół życia usiłowałem zrozumieć nie to, co zrozumieć powinienem! Zawsze doszukiwałem się w kobiecie jej… ‘człekokształtności’, usiłując odnaleźć w niej jakiegoś ukrytego zmutowanego mężczyznę. Tymczasem powinienem postępować dokładnie odwrotnie: dostrzec w człowieku kobietę! Chcąc pojąć, co jest ważne dla kobiety, trzeba by pojąć w jaki sposób patrzy ona na świat i jakim go widzi. Zamiast więc próbować zrozumieć KOBIETĘ, powinienem raczej ‘spojrzeć przez jej okulary’, czyli zrozumieć… KOBIECOŚĆ.

Przejęty doniosłością odkrycia dopadłem szafy i zacząłem ją przetrząsać.

– Muszą tu być! Przecież nie wyrzucałem. Na pewno nie wyrzucałem. Są!

Było ich tyle, że ledwo mogłem unieść: wielki stos kobiecych czasopism, w których kiedyś zaczytywała się moja babcia. Cosmopolitan, Elle, Świat Kobiety, Pani, Claudia, Tina, Pani Domu, Zwierciadło, Naj, Poradnik Domowy, Viva, Twój Styl, Przyjaciółka i co tam jeszcze.

Pełen gorączkującego zapału wytargałem wszystko na środek pokoju, chwyciłem kilka losowych egzemplarzy, wskoczyłem pod kołdrę i kiedy już miałem rozpocząć infiltrację kobiecej psychiki… przyszło pierwsze zwątpienie: Czy kobiecość w ogóle można zrozumieć? Czy jest… zrozumiewalna…?

* *

Bezmyślnie przeglądane czasopismo zajmowało moją uwagę jedynie tymi stronicami, na których dostrzegałem wcięcia, rozcięcia i dekolty. Całkiem podświadomie. Najwyraźniej jakiś tajemniczy ośrodek mojego mózgu nieustannie analizował otrzymywane bodźce wzrokowe, przepuszczając je przez filtr erogenności. Potem, nie alarmując pięter wyższych, wysyłał do organizmu impuls wykonawczy: zatrzymać przewracanie stron i zlustrować. Kiedy sobie to uzmysłowiłem, poczułem się trochę jak na wagarach, bo przecież nie miałem być teraz mężczyzną, tylko robić coś dokładniusieńko odwrotnego.

Rzucił mi się w oczy wytłuszczony fragment któregoś z artykułów. Było o mężczyznach:

Umysł męski jest bardziej jednotorowy niż kobiecy. Panowie potrafią mówić tylko o jednej rzeczy naraz. Używają krótszych i bardziej uporządkowanych zdań, ich stwierdzenia mają prosty początek, wyraźne sedno i zakończenie.

Misiek5m

Osłupiałem.

Z przeczytanego fragmentu wynikało – gdyby ktokolwiek spróbował użyć analitycznego trybu wyciągania wniosków – że umysły kobiece zdolne są nie tylko do wielotorowego myślenia, ale i mówienia o wielu rzeczach naraz, używając przy tym zdań o zawiłym początku, niewyraźnym sednie i niekonkretnym zakończeniu. Hm… To by się nawet zgadzało…

Nie, nie, zaraz, stop!

Nikt przy zdrowych zmysłach nie napisałby czegoś tak kretyńskiego, wiedząc, co pisze. Autorem tych słów jest kobieta, pisząca do kobiet, najwyraźniej więc ani autorka ani czytelniczki nie używają tzw. zdrowych zmysłów podczas porozumiewania się. Czego więc używają? Bo czegoś przecież muszą używać. Intuicji? Telepatii? Czarów?

Wiem! Popełniam błąd, myśląc jak facet – jednotorowo i logicznie. Powyższe zdanie powinienem przyswoić w sposób wielotorowo nieuporządkowany i niewyraźny. No dobra. Uwaga! Zamieniam się w kobietę! I zaczynam jeszcze raz:

„Umysł męski jest bardziej jednotorowy niż kobiecy”.

– Mmm… Biedactwa. Widocznie prymitywna konstrukcja ich psychiki – pojedyncza neuromagistrala, łącząca opuszkę seksu z płatem sportowym – ma ograniczoną przepustowość.

„Panowie potrafią mówić tylko o jednej rzeczy naraz”.

– Według mnie nie mają się czego wstydzić, szczególnie Żylasty, ten z dołu; jak na niego, jedna rzecz naraz to i tak całkiem nieźle.

„Używają krótszych i bardziej uporządkowanych zdań”.

Zupełnie jak dzieci podczas nauki czytania i pisania.

„Ich stwierdzenia mają prosty początek, wyraźne sedno i zakończenie”.

– Rozumiem: Ja być głodny!

Cóż, pomijając lekki sarkazm, jaki zakradł mi się do rozumowania, w tej interpretacji… wypadliśmy raczej blado. Ale co tam – nie chodzi przecież o to, żeby bronić mężczyzn. Spróbuję jeszcze raz, ale już bez złośliwostek:

„Umysł męski jest bardziej jednotorowy niż kobiecy”.

– Oczywiście, że tak! Umysł kobiecy to umysł kobiecy i wiadomo jaki jest: jest kobiecy. A męski jest od niego bardziej jednotorowy, bo kobiecość jest po prostu MNIEJ JEDNOTOROWA! Czy to tak trudno zrozumieć?!

Łups…
Spróbuję jeszcze inaczej, tym razem bez histerii:

„Umysł męski jest bardziej jednotorowy niż kobiecy. Panowie potrafią mówić tylko o jednej rzeczy naraz.”

– Męski tok rozumowania przypomina sznur nawleczonych pereł, podczas gdy my, kobiety, rzucamy te perły między…

[Stop! Ani słowa więcej!]

„Używają krótszych i bardziej uporządkowanych zdań, ich stwierdzenia mają prosty początek, wyraźne sedno i zakończenie.”

– Faceci są od nas… konkretniejsi?

No więc… coś jakby drgnęło, coś się zmieniło w moim myśleniu. Tylko co? I na czym to polegało?

Zdaje się, że bardziej starałem się wyczuć, co autorka miała na myśli, zamiast odczytywać suchy sens jej słów i składać go w logiczną całość. Owszem, nie było w tym wiele sensu, a raczej – nie było w tym męskiej sensowności. Ha! – bo to nie był przekaz do-słowny, a jedynie… znaczeniowy? Wyczuwanie znaczeń? A więc… rozumowanie intuicyjne?

Czyżby istniało coś tak naturalnie nie-logicznego i było w kosmosie aż tak rozpowszechnione? Słowa, owszem – są, ale w ich odczycie przeważa pierwiastek empatyczny: odebrać nastawienie autora. Coś jakby… intuicyjna empatia? In-patia?

C D N