Jeśli czcionka jest dla ciebie zbyt mała – przytrzymaj klawisz “Ctrl” i dopasuj powiększenie klawiszami „+” i „–”. Aby przywrócić standardową czcionkę, użyj “Ctrl” i “0”.
* * *
Kontynuacja streszczenia książki 'PRZESTAŃ KARMIĆ SWOJEGO RAKA. Krucjata pewnego lekarza’ /autor – DR JOHN KELLY/.
Rozdział 5
Specjaliści rzucają kłody
„Niebezpiecznie jest mieć rację w sprawach,
co do których organy władzy są w błędzie.”
/Voltaire/
Największą przeszkodą dla pacjentów usiłujących stosować dietę był brak wsparcia ze strony ich specjalistów onkologów. Wzmianki o planowanej diecie roślinnej – specjaliści kwitowali rutynowym: „to zwykła stara czasu”, po czym znakomita większość z nich informowała pacjentów, że standardowo stosowaną procedurą jest suplementacja białkowa.
Suplementacja taka ma pomóc w przywracaniu zdrowia zniszczonego chorobą nowotworową i usuwaniu skutków ubocznych chemio- i radioterapii. Specjaliści zalecają ten dodatek do diety szczególnie chętnie, gdy zaobserwują pierwsze symptomy utraty wagi. Żaden z nich jednak nigdy nie informuje pacjentów, że suplementy białkowe produkowane są głównie z NABIAŁU (!), co – w świetle badań Campbella – oznacza, że bardziej pomagają ‘wydobrzeć’ rakowi, niż pacjentowi.
Znając stanowisko specjalistów, Kelly podstępnie uprzedzał swoich pacjentów, że ich lekarze najprawdopodobniej będą ich zniechęcać do podjęcia diety roślinnej – głównie z tej przyczyny, że zupełnie nie znają się na żywieniu. Zapewniał ich jednak, że dieta pozbawiona białka zwierzęcego nie wpłynie na ich standardową terapię.
Większość pacjentów, którzy przeczytali ‘Badania Chińskie’ i poddali się pełnej diecie roślinnej – nie powiadomiła o tym fakcie swoich onkologów. Fakt ten miał pewien plus: onkolodzy chętniej dzielili się z Kellym raportami o postępach leczenia. (W przypadkach, gdy onkolodzy wiedzieli o tym, że Kelly zachęcał pacjentów do diety – unikali go, a czasem i drwili z niego.)
Pacjenci akceptowali taki ‘spisek’, gdyż mieli do Kelly’ego zaufanie. Nie mówiąc onkologom o swojej diecie wiedzieli, że Kelly kontroluje raporty o ich stanie zdrowia – od strony żywieniowej. Mając za sobą czterdziestoletnie doświadczenie w monitorowaniu stanu zdrowia pacjentów nowotworowych, Kelly porównywał postępy leczenia pacjentów na diecie – z rezultatami, jakie zwykle obserwował u pacjentów bez diety.
Odwołując się do swego doświadczenia, Kelly utrzymuje, że – gdyby nie dieta, większość jego pacjentów umarłaby lub pozostawała w zaawansowanym stanie choroby.
Rozdział 6
Samotna walka
„Nic nie wzmacnia władzy tak bardzo jak milczenie.„
/Leonardo da Vinci/
W rozdziale 6. Kelly opisuje swoją młodość, w szczególności zdarzenie, które miało miejsce podczas jego stażu w Mobil General Hospital w Alabamie (w roku 1960). Jako ’junior doctor’ sprzeciwił się wówczas swojemu przełożonemu, który – podczas operacji wyrostka – usiłował podwiązać jajowody 18-letniej Afroamerykance, argumentując, że ‘TE dziewczyny mają zbyt wiele dzieci’.
Kelly nie pozwolił mu tego zrobić, a zaraz po zabiegu odwiedził dyrektora szpitala i zgłosił zdarzenie. Zażądał, by dyrektor zainterweniował, grożąc mu zgłoszeniem incydentu do American Medical Associacion. Dyrektor ‘rozdmuchał’ sprawę i kilka dni później Kelly został poinformowany, że – w trosce o dobre imię szpitala – chirurdzy zaprzestali wykonywania nie zleconych sterylizacji.
Bez względu na to, czy stało się tak istotnie, czy też – po prostu – został okłamany, Kelly nauczył się wtedy jednego: małe działania mogą mieć ogromny wpływ na rzeczywistość. Właśnie to przekonanie, ta wiedza – ukształtowała jego postawę i sprawiła, że zaangażował się w badania nad skutecznością diety Campbella.
Rozdział 7
Rewolucja myślenia
„Mały bunt od czasu do czasu to dobra rzecz.„
/Thomas Jefferson/
Przekonywanie pacjenta cierpiącego na chorobę nowotworową, by wyeliminował ze swoich posiłków białko zwierzęce jest szczególnie problematyczne w krajach cywilizacji zachodu, gdzie nabiał i mięso stanowią dużą część codziennej diety. Od stu lat sprytni marketingowcy – buziami uśmiechniętych krówek i świnek – przekonują nas, że mleko, sery, wołowina i wieprzowina to dobry wybór. Dodają do tego pseudonaukową argumentację: białka zawarte w tych produktach są prawie identyczne jak nasze, więc nadają się idealnie do odżywiania ludzkich komórek. Fakt, że nasze ulubione pożywienie jest także ulubionym daniem raka – pozostaje przemilczany.
Istotnie, w ostatnich czasach mięso i nabiał stanęło pod ostrzałem. Dobrze udokumentowane badania naukowe ostatnich dekad XX wieku powiązały te produkty z przyczyną choroby wieńcowej, która wraz rakiem odpowiadaja za większość przedwczesnych zgonów. Uwaga badaczy skupiła się jednak na zwierzęcych tłuszczach, w szczególności na cholesterolu.
Ludzie – z trudem, ale jednak – przełknęli prawdę, że ich ulubione jedzenie, spożywane od dzieciństwa, może powodować śmiertelne choroby. Społeczeństwo spojrzało nowym okiem na sprawy żywienia; pojawiła się sposobność do wprowadzenia rozsądnych zmian. Niefortunnie – zaprzepaściliśmy tę szansę. Zaatakowały natomiast przemysły farmaceutyczny i żywieniowy: ruszyły z promocją i produkcją leków anty-cholesterolowych i nisko-cholesterolowej żywności.
Prace naukowe dotyczące wpływu białka zwierzęcego na rozwój nowotworów utknęły na etapie ogólnych badań żywieniowych. Nikomu nie opłaca się inwestowanie w te prace, a jedynym elementem ożywiającym rzetelne badania kliniczne – jest dopływ gotówki. Finansowe wsparcie takich badań pochodzi z dwóch źródeł: od sektora rządowego i od prywatnych darczyńców.
Rządy upatrują swój interes w stabilizacji gospodarczej, którą w dużej mierze zapewnia przemysł spożywczy; gwałtowne rewolucje żywieniowe nie są rządom na rękę, więc nie są też przez nie mile widziane.
Inwestorami z ramienia sektora prywatnego są przede wszystkim korporacje farmaceutyczne i producenci żywności. Finansując dowolne badania – chcą być ich beneficjantem i czerpać zyski z efektów zleconych prac. Farmaceutom – całkiem po prostu – nie opłaca się świat bez chorób sercowo-naczyniowych i nowotworów, gdyż sprzedaż leków na nie stanowi główne źródło ich dochodu. Producenci nabiału i mięsa również nie palą się do opłacania badań, które powiążą białko zwierzęce z zachorowalnością na raka i – ostatecznie – puszczą ich z torbami.
Niestety – po tej samej stronie stoją też… nie jedynie specjaliści onkolodzy, ale całe gałęzie medycyny, które zawdzięczają swoje istnienie obecnemu status-quo. Nowa wiedza dotycząca etiologii nowotworów i sposobów ich leczenia skutkowałaby wielkimi zmianami instytucjonalnymi i proceduralnymi na najwyższym szczeblu.
Prawdzie zawsze trzeba – w końcu – spojrzeć w oczy. Tak jak zaakceptowaliśmy związek pomiędzy paleniem papierosów i rakiem, zaakceptujemy też rolę białka zwierzęcego w rozwoju guzów nowotworowych. Zmiany ku lepszemu muszą zachodzić, a troska o ludzkie zdrowie – jak zawsze – pokona dbałość o interesy korporacyjne i państwowe.
/Tłumaczenie i opracowanie – Ryszard Dziewulski/
Przejdź do kolejnego rozdziału: 7. Bob, Peter i Patrick