Wbrew powszechnym mniemaniom najczęstszą przyczyna przedwczesnych zgonów nie są nowotwory, ale choroby sercowo-naczyniowe. W ogromnej większości przypadków choroby te są pochodną niewłaściwych nawyków żywieniowych, a więc pielęgnowanych latami błędów dietetycznych.
W niektórych kręgach zawał serca zwany jest wprost: „śmiercią spowodowaną jedzeniem”. Od dziesiątek lat zdawaliśmy sobie sprawę, że źródłem choroby jest nadmiar tłuszczów nasyconych i cholesterolu w diecie, obecnie jednak wiemy już, że była to zaledwie połowa prawdy: Tłuszcze i cholesterol – stanowią tylko wskaźnik spożycia żywności odzwierzęcej w ogóle; równie mocno jak zwierzęcego tłuszczu, obawiać się też powinniśmy zwierzęcego białka, gdyż jego spożywanie w równym (lub nawet większym) stopniu – sprzyja wzrostowi stężenia cholesterolu we krwi.
Słowem: unikając produktów odzwierzęcych w diecie – unikamy zarazem niebezpieczeństwa śmierci spowodowanej jedzeniem.
Przyjrzyjmy się czynnikom ryzyka sprzyjającym powstawaniu zawału serca:
– wysoki poziom cholesterolu
– wysokie ciśnienie krwi
– otyłość
– papierosy
– brak aktywności fizycznej
Jak widać – poziom cholesterolu stoi na miejscu pierwszym: gdy przekracza on 225 mg% choroba niedokrwienna występuje 3 razy częściej niż wtedy, gdy jest on niższy niż 210. Aż 35% zawałów występuje przy poziomach 150-200 mg%. Bezpiecznym poziomem cholesterolu jest dopiero 150 mg%.
Stwierdzono, że wzrost stężenia cholesterolu we krwi ma związek z:
– wzrostem spożycia tłuszczów nasyconych (zwierzęcych)
– wzrostem spożycia białka zwierzęcego
– wzrostem spożycia cholesterolu egzogennego *
ale też (!):
– spadkiem spożycia węglowodanów złożonych (odwrotnie proporcjonalny)
* Cholesterol w naszej krwi może mieć dwa źródła i zależnie od tego dzielimy go na egzogenny, tj. dostarczany z pożywieniem (wyłącznie zwierzęcym) oraz endogenny, tj. produkowany przez naszą wątrobę w ilości zależnej od potrzeb.
Badania na ludziach dowodzą, że spożywanie białka roślinnego obniża poziom cholesterolu o wiele bardziej, niż ograniczenie spożycia tłuszczu czy cholesterolu egzogennego. To wskazuje na zaskakującą i trudną do zrozumienia relację, mianowicie, iż poziomu cholesterolu w naszej krwi zależy od rodzaju spożywanego przez nas białka.*
* Również karmienie szczurów białkiem zwierzęcym (kazeiną) powoduje wzrost stężenia cholesterolu w ich krwi, a karmienie ich białkiem roślinnym wyraźnie obniża ten poziom.
Jak by nie było – każdy z tych trzech składników: tłuszcze nasycone, białko zwierzęce czy cholesterol egzogenny – charakteryzuje żywność odzwierzęcą w ogóle (!), a więc najprostszą (i najłatwiej dającą się stosować w kuchni) konkluzją jest ta, że rozwiązaniem naszych problemów jest dieta PLANT-BASED.
Skuteczność diety PLANT-BASED, a więc opartej na nieprzetworzonych produktach roślinnych (obfitość węglowodanów złożonych przy niskim spożyciu tłuszczów) potwierdzają efekty terapii, jakie prowadzili Caldwell Esselstyn* i Dean Ornish*.
* CALDWELL ESSELSTYN JR – po 11 latach stosowania dietoterapii dowiódł, że bardzo niskotłuszczowa dieta roślinna (też bez olejów) nie tylko zatrzymuje rozwój choroby niedokrwiennej serca, ale też cofa ją; udrożnienie tętnic zanotowano u 70% pacjentów. Pomysł dietoterapii podsunęła mu lektura statystyk epidemiologicznych. Zauważył on, że: „¾ ludzi na świecie nie cierpi na choroby serca i ma to związek z dietą”.
* DEAN ORNISH – również stosował niskotłuszczową dietę roślinną (do 10% kcal z tłuszczu), jednak w odróżnieniu od Esselstyna, terapię ograniczył wyłącznie do diety – bez wspomagania jej efektów lekami; zamiast tego 2 razy w tygodniu organizował 4-godzinne spotkania grup terapeutycznych.
Na zakończenie… warto zdać sobie sprawę z jednego:
Zainteresowanie nasze, naszych lekarzy (i ogólnie: medycyny) chorobą niedokrwienną – najczęściej dotyczy zaawansowanych stanów choroby i… ma niewiele wspólnego z właściwie pojętą terapią. Współczesne sposoby tzw. „leczenia” jedynie odsuwają śmierć pacjenta w czasie, jednak ani nie cofają przebiegu choroby, ani nie zapobiegają nowym jej incydentom (nowym zawałom); bypasy i angioplastyka – nie wpływają na przyczynę choroby, a więc niczego nie leczą.
Choroby serca i naczyń należą do tej najtrudniejszej terapeutycznie grupy chorób, których leczenie jest tym samym co zapobieganie.
* *
Opracowano na podstawie „The China Study” [T. Colin Campbell, Thomas M. Campbell, 2004]; wydanie polskie: „Nowoczesne zasady odżywiania”, rok 2011.